O zawstydzaniu dzieci

Kiedy kilka miesięcy temu słyszałam następujące zdania:

  • Taki duży chłopiec, a wciąż sika do pieluchy.
  • Zobacz ta dziewczynka jest taka mała,  a siedzi spokojnie.
  • Przestań płakać, bo ciocia będzie się z Ciebie śmiała.

 W pierwszej chwili miałam ochotę zrobić tylko jedno: ocenić. Osobę, która te zdania wypowiedziała i siebie, bo ja takich wyrażeń unikam. Ona – ta zła, ja ta dobra. Bardzo mi smutno, że tak było. Nie zmienię tego. Staram się podchodzić do tego z dużą wyrozumiałością, bo przecież pamiętam jak nieświadomą mamą byłam te kilka miesięcy temu.

 Dziś nadal uważam, że używanie tego typu wypowiedzi krzywdzi dzieci i zamiast wzmacniać ich poczucie własnej wartości niszczy wewnętrzną pewność siebie już w zarodku. Jednak teraz, kiedy słyszę takie zdanie zachowują się inaczej. Jak?

 Po pierwsze: Staram się ze wszystkich sił nie oceniać.

 Ocena dzieje się w głowie. Nie potrzebuję wypowiadać słów, patrzeć w dwuznaczny sposób, wystarczy, że pomyślę: Jak ta kobieta mogła się tak zwrócić do dziecka? I już. Stało się. Oceniłam. Teraz mogę próbować naprawić to, co zrobiłam. Spróbować zrozumieć, wesprzeć. Jednak to, co nie powinno się zadziać już się stało. Oceniłam. A nie miałam do tego prawa. Dlaczego? Bo tak naprawdę bardzo często mnie i osobę, która te zdania wypowiedziała różni tylko jedno. Ja wiem, że nie powinno się ich wypowiadać, a ona nie. Ja wiem, że krzywdzą one dziecko, a ona nie. Ja miałam szczęście spotkać w swoim życiu odpowiednich ludzi, przeczytać wartościowe książki, a ona nie. Tym bardziej nie mam prawa jej oceniać. Tym bardziej mam potrzebę pomóc, w taki sposób, jak to możliwe, bo brak oceny nie oznacza akceptacji.

 Po drugie: Jeśli tylko mogę pomagam.

Jeśli w mojej obecności ktoś wypowiadam zdanie Nie płacz, bo ciocia będzie się z ciebie śmiała. Patrzę na dziecko i odpowiadam tak jak potrafię: że rozumiem, iż to co mu się przytrafiło było smutne, że jeśli ma potrzebę płakać to mnie to nie przeszkadza i że na pewno nie będę się niego śmiała. Bardzo ważne jest dla mnie spojrzenie w oczy. Jeśli dziecko ma ochotę je odwzajemnić jestem spokojna, bo wiem, że zobaczyło w moich oczach to, czego nie zastąpią żadne słowa: bezgraniczną miłość i szacunek. Staram się także wesprzeć osobę dorosłą. Czasem można o tym porozmawiać, powiedzieć, dlaczego takie zdania są dla dziecka krzywdzące. Nie zawsze jest na to przestrzeń wtedy można opowiedzieć anegdotę, polecić książkę. Czasem da się do tego wrócić dopiero w trakcie następnego spotkania.

 Często jestem także biernym świadkiem takich wypowiedzi. Spacerujemy ze Śmieszką, a za plecami słyszę: Wszystkie dzieci wiedzą jak się zachować, a ty znowu beczysz! Co mogę wtedy zrobić? Może dla niektórych to śmieszne, ale uważam, że zawsze mogę wtedy wysłać w ich kierunku pozytywne myśli. Przytulam Cię dziewczynko i wspieram tak jak potrafię. Wierzę, że Twoja mama nie chciała Cię skrzywdzić, tylko nie potrafi się z Tobą skomunikować inaczej. Jestem z Wami.

 Po trzecie: Daję przykład i pomnażam dobro, które otrzymałam.

Mam ogromne szczęście, że spotkałam do tej pory tak wiele mądrych ludzi, którzy wskazali mi odpowiedni kierunek.. Czuję ogromną potrzebę pomnażania dobra, które otrzymałam. To sprawia, że jeszcze uważniej staram się komunikować ze Śmieszką. Wszystko zaczyna się od nas samych. Uczę się więc nieustannie, daję przykład i jestem autentyczna, często także w swojej bezradności, której nie chowam pod dywan.  To motywuje mnie do pisania bloga i podążania, także zawodowo, w kierunku wspierania innych mam. Może dzięki temu ten świat będzie choć odrobinę leszy.

Leave a comment