Dlaczego kocham karmić piersią?

Uważam, że wciąż za mało mówi się o tym, dlaczego karmienie piersią jest ważne, dlaczego długie karmienie piersią jest ważne i o tym, dlaczego publiczne karmienie piersią jest ważne. Podzielę się z Wami moimi refleksjami w tym temacie.

Bardzo chciałam, aby Śmieszka przeszła na tę stronę brzucha naturalnie. Ona wybrała inaczej, dając mi pierwszą i chyba najcenniejszą lekcję, jaką od Niej do tej pory otrzymałam: „Wyzbądź się oczekiwań wobec Istoty, która wybrała Cię na matkę i zaakceptuj nieznane, które przyjdzie. Jakkolwiek niewłaściwe wydaje Ci się ono w danej chwili.” Dlatego myśląc o karmieniu piersią brałam już pod uwagę, że choć tak bardzo tego pragnę, to może okazać się, że tego także nie doświadczę.

Doświadczyłam i nadal doświadczam i jest to dla mnie bardzo ważny element budowania bliskości z córką. Choć gdyby ktoś poprosił mnie o przywołanie najtrudniejszego momentu w moim macierzyństwie byłyby to właśnie początki karmienia… To właściwie jedyny tak trudny moment do tej pory. Wiem, że mam wielkie szczęście.

Dlaczego kocham karmić piersią?

  1. Zawsze mam przy sobie jedzenie dla Śmieszki. Mogę z Nią utknąć w windzie, stanąć w ogromnym korku, a i tak będę spokojna, że Malutka ma, co jeść.
  2. Nie ma miejsca, w którym nie mogłabym Jej nakarmić. Nie ma. Są tylko ludzie, którzy nie zawsze mają ochotę, aby to przy nich robić, ale nam nie zdarzyło się do tej pory takich spotkać.
  3. Kiedy Śmieszka jest chora zawsze wiem, co mogę Jej dać do jedzenia.
  4. Gdy obudzi się w nocy, kiedy nabije guza, przewróci się lub jest smutna, zmęczona, zdenerwowana bliskość przy piersi pomaga (prawie) zawsze.
  5. Nie piję alkoholu i z dużo większą starannością dbam o to, co jem.
  6. Nie biorę leków, które przed ciążą jadłam garściami. Choć od urodzenia Śmieszki moje ciało było kilka razy dość mocno przeziębione. Odkryłam cudowną moc ziół, czosnku i syropu z buraka.
  7. 500 kalorii – codziennie spalam dodatkowe 500 kalorii:). Codziennie mogę zjeść dodatkowe 500 kalorii…

Wyżej wymieniłam tylko to, co wpływa głównie na nasze ciała, a tak naprawdę poczcie bliskości i więź, która nas łączy w trakcie tych wspólnych posiłków jest o wiele cenniejsza. Może kiedyś o tym aspekcie także więcej napiszę.

Choć jestem ogromną zwolenniczką naturalnego karmienia to szanuję kobiety, które wybrały inaczej. Wierzę, że jeśli matka czuła, że z różnych powodów nie jest w stanie karmić swojego dziecka piersią i podjęła tę decyzję świadomie to dziecko straci mniej, niż gdyby karmiła je z niechęcią… Natomiast zbyt często spotykam się z mamami, które przez niekompetentność personelu medycznego lub rady „dobrych cioć” straciły tę możliwość bezpowrotnie… I na to się nie godzę.

Lustro

Nie pamiętam swojego pierwszego spojrzenia w lustro po narodzinach Śmieszki. Wiem tylko, że przez pierwsze trzy dni, które spędzałyśmy w szpitalu raczej lustra unikałam. Pamiętam jednak taki wieczór, kiedy stanęłam przed lustrem, spojrzałam na swoje ciało i poczułam wdzięczność.  Poczułam to całą sobą. Uśmiechałam się do każdego kawałka mojego (nie)doskonałego ciała, którego przez większość życia nie akceptowałam. Przeprosiłam je za wszystkie obelgi, które skierowałam w jego stronę. Za śmieci, którymi je karmiłam. Za to, że czasem przez pół roku je zaniedbywałam, a później w miesiąc chciałam doprowadzić do idealności. Za to, że nieustannie porównywałam je z innymi ciałami, głównie modelek, aktorek i piosenkarek.

Jak już je przeprosiłam, za wszystko, co tylko zachowałam w swojej pamięci, to zaczęłam dziękować. Przede wszystkim za to, że jest moim domem i że przez dziewięć miesięcy było idealnym domem dla Śmieszki. Podziękowałam za jego cierpliwość i wytrzymałość. Z miłością patrzyłam na ślady, jakie pozostawiła po sobie ciąża i poród. Z ciekawością przyglądałam się pierwszym zmarszczkom – mimicznym oczywiście.

Stałam jeszcze długo i po prostu patrzyłam na ciało… na ciało kobiety… ciało matki…

Pozytywnie od samego początku

Pisałam ten tekst w innym celu, ale okazało się, że jego miejsce jest właśnie tu:)

O zaletach pozytywnego myślenia napisano już nie jedną książkę. Także rodzice poprzez skoncentrowanie swojej uwagi na tym, co piękne i pozytywne w rodzicielstwie, mogą być znacznie szczęśliwsi. Ponieważ ja i moja rodzina jesteśmy tego żywym przykładem, chciałabym podzielić się z innymi mamami kilkoma prostymi wskazówkami, jak tę pozytywność pielęgnować od samego początku macierzyństwa.

  • W trakcie ciąży ciesz się fizyczną bliskością

Rozmawiając z kobietami, które są blisko rozwiązania często słyszę: Ja chcę już zobaczyć moje dziecko i mocno je przytulić. Ciekawość, która narastała przez czas trwania ciąży czasami w ostatnich tygodniach przemienia się wręcz w zniecierpliwienie. Do tego duży brzuch i ciało, które ma prawo być już zmęczone sprawiają, że mamy jednym głosem krzyczą: Ja chcę już urodzić! Wybiegając w przyszłość i skupiając się na tym, jak to będzie, kiedy dziecko pojawi się po tej stornie brzucha, może ominąć Cię piękno tego, co tu i teraz. Pamiętaj, że to właśnie w czasie, kiedy Maleństwo jest jeszcze w twoim brzuchu łączy Was niezwykła bliskość. Tak blisko fizycznie nie będziecie już nigdy. Dlatego zacznij celebrować każdą godzinę razem a gwarantuję, że zniecierpliwienie zniknie, a duży brzuch przestanie ciążyć.

  • Pytaj o to, co piękne i pozytywne

Przygotowując się do porodu i macierzyństwa pytaj inne mamy, o to co dobre: co było dla nich najpiękniejsze w trakcie pierwszych tygodni z nowo-narodzonym dzieckiem, jakich chwil nigdy nie zapomną. Dzięki temu będą Cię otaczać piękne obrazy i sama również w ten sposób zaczniesz myśleć o Waszych początkach. Nie chodzi o to, aby nastawiać się na wyidealizowany obraz tego, co Cię czeka. Jednak z doświadczenia wiem, że o trudnościach, które mogą się pojawić i tak się dowiesz, nawet jeśli nie będziesz chciała. Więc sama skup się na tym, co pozytywne.

  • Zaakceptuj nieznane

Bez względu na to, jak wyobrażałaś sobie swoje życie, od kiedy na świecie pojawi się dziecko jedno jest pewne: Będzie inaczej. Nie chcę Ci przez to powiedzieć, że Twój świat przewróci się do góry nogami. Może być wręcz odwrotnie wreszcie poczujesz, że na tych nogach stoisz. Chodzi o to, że bardzo trudno jest uniknąć projektowania i wyobrażeń. Przynajmniej mnie się nie udało. Dlatego zaplanuj Wasz świat, tak dokładnie jak tego potrzebujesz, nie zapomnij tylko o otwartości na zmianę planu, jeśli zajdzie taka potrzeba. Pamiętaj to często nie dzieci potrzebują „łatwych planów”, ale my dorośli. Mnie pomaga proste ćwiczenie. Każdego dnia, od kiedy urodziła się nasza córeczka patrzę rano w lustro i powtarzam do siebie: To może być zupełnie inny dzień… zaakceptuj to, co przyniesie i podążaj za Śmieszką… Czasem są tygodnie, kiedy nasze dni przebiegają podobnie według ustalonego przez córkę rytmu, ale co jakiś czas przychodzi nowe i wtedy uśmiecham się i jeszcze raz powtarzam: Przecież wiedziałam, że to może być zupełnie inny dzień…

  • Zdystansuj się od otoczenia

Poproś ojca dziecka, aby po porodzie zaplanował dłuższy urlop i wspólnie bądźcie ze sobą i uczcie się Waszego Maleństwa. Ograniczcie wizyty nawet najbliższej rodziny. To naprawdę przyda się zarówno tobie, jak i dziecku. Zacznijcie zapraszać bliskich dopiero po kilku tygodniach. Wy Będzie już wtedy dużo lepiej znali Wasze dziecko a Twoje ciało zdąży się zregenerować po porodzie. Dzięki temu z większym dystansem podjedziesz do dobrych rad i opinii innych. Pamiętaj rodzina i przyjaciele mają prawo mieć swoje zdanie w kwestiach związanych z wychowaniem dziecka, ale Ty również je masz. Postaraj się, aby te spotkania były Waszym wspólnym świętem, w końcu nie codziennie wita się na świecie nowego członka rodziny. Skupcie się na tym, co piękne, a nie na wymienianiu różnic w podejściu do wychowywania dzieci.

  • Ćwicz uważność i zaufaj swojej intuicji

Każdy człowiek jest inny. Myślę, że to jakże proste i złożone zarówno w swej istocie zdanie może być fundamentem dobrego macierzyństwa. Bo przecież bez względu na to ile książek przeczytasz, ile dobrych rad usłyszysz, to później i tak dostosujesz tę wiedzę do waszej rzeczywistości. Dlatego, kiedy przyjdą wątpliwości i będziesz zastanawiała się, w jaki sposób postąpić poszukaj odpowiedzi w sobie – jeśli uważnie będziesz obserwowała siebie i dziecko – na pewno ją znajdziesz.

Do przyszłych mam

Za inspirację dziękuję Magdzie, której komentarz możecie przeczytać pod tym postem.

Kilka lat temu, kiedy myślenie o dziecku kończyło się na tym, że fajnie, jak się kiedyś pojawi nie miałam pojęcia, jaką matką chcę być. Słysząc historie o kobietach, które karmią kilka lat wytrzeszczałam oczy, a jak znajomi bądź rodzina dzieli się informacją, że dziecko śpi z nimi to myślałam, że widocznie pozwolili sobie wejść na głowę. No tak to było kilka lat temu. A dziś…

A dziś pytana ile jeszcze zamierzam karmić Śmieszkę odpowiadam, że jak najdłużej. A o spaniu razem już się wypowiadałam tu). I nie chodzi w tym wszystkim o zmianę poglądów, ale o to, że ja po prostu te kilka lat temu nie myślałam, że tak można. Moja świadomość możliwości była na poziomie zerowym i opierała się jedynie na informacjach usłyszanych gdzieś w telewizji i od znajomych. Będąc w ciąży dalej wielu kwestii nie byłam świadoma. Teraz jest  o tyle lepiej, że już jestem w miarę świadoma, czego  nie jestem świadoma. I wiem, gdzie szukać odpowiedzi. I czemu o tym piszę?

Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, która nie ma jeszcze dzieci, ba jeszcze nie wie, kto może być ich potencjalnym ojcem i uświadomiła mi bardzo ważną rzecz. Mówiła o moim blogu i o tym, że Ona dzięki temu, co pisze wyobraża sobie, w jaki sposób sama chce w przyszłości przeżywać swoje macierzyństwo. Pomyślałam sobie, jaką Ona może być cudowną i świadomą mamą już od początku. I ogromnie się cieszę, że to ja w pewien sposób się do tej jej świadomości przyczyniam. Nie chodzi mi o to, że teraz wszystkie Czytelniczki – przyszłe mamy będą chciały tak jak ja: karmić do samoodstawienia, spać z dzieckiem, iść na urlop wychowawczy i tak dalej… Oczywiście, że nie, ale mam nadzieję, iż moje wybory dają im inspirację do zastanowienia się: A jak ja bym wybrała? Jak ja chcę, żeby wyglądała moja droga?  Myślcie o tym, jak tylko znajdziecie chwilę, zastanawiajcie się, szukajcie. Im więcej kwestii będziecie miały przemyślane tym lepiej. I oczywiście nie zapominajcie, że wszystko może wyglądać inaczej a otwartość na zmianę jest bardzo ważna. Jednak jeśli będzie świadome swoich wyborów, to także zmiany przyjmiecie naturalnie.

Na samą myśl o Was w przyszłości się uśmiecham.  I już teraz bardzo proszę choćby to było za dziesięć lat napiszcie mi, jak się czujecie jako mamy.

Warto prosić o pomoc

Jak byłam w ciąży nikt nie ustępował mi miejsca w tramwaju; Zawsze sama wnoszę wózek, bo nikt nie chce mi pomóc; Dlaczego ludzie stają na miejscach przeznaczonych dla wózków? – czasami słyszę zdania tego typu od innych mam. I zawsze wtedy mam na myśli pytanie: Czy poprosiłaś, aby Ci ustąpił lub pomógł wnieść wózek? Okazuje się, bowiem że proszenie innych o pomoc jest czasem bardzo trudne.

Sama wielokrotnie się z tą barierą prośby spotykam. Było mi to szczególnie bliskie w ciąży, kiedy to urosłam 20 kg wszędzie tylko nie na brzuchu i pod koniec ciąży w luźnej kurtce nie wyglądałam na ciężarną. Byłam wtedy po trudnych doświadczeniach związanych z przedwczesnym porodem, więc bałam się o Śmieszkę stojąc w tramwaju/autobusie. Dlatego nauczyłam się prosić o ustąpienie miejsca. Na początku było bardzo trudno (pisałam o tym tutaj), ale z każdym razem stawało się coraz łatwiejsze. Do tego stopnia, że później „załatwiałam” miejsca także babciom, które widziałam, że mają potrzebę usiąść, ale trudno im o tym powiedzieć. I choć są to jedynie moje doświadczenia, to zawsze kiedy o miejsce poprosiłam dana osoba mi ustępowała. Czasem wręcz widziałam lekkie zakłopotanie w jej oczach, że sama się nie domyśliła.

Podobnie było, kiedy jeździłyśmy komunikacją miejską ze Śmieszką. Prosiłam o pomoc i tę pomoc otrzymywałam – zawsze. Raz nawet nie miałam drobnych na bilet i cały autobus szukał dla mnie monet, aby rozmienić 10zł. Jedna Pani powiedziała wtedy, że nie ma rozmienić, ale da mi 5zł żebym mogła kupić bilet. W końcu dwóch młodych chłopaków zebrało wszystkie drobne z kieszeni i wspólnymi siłami uzbierali upragnione przeze mnie 10zł w bilonie, a sami umówili się, że jeden drugiemu później odda. To było szczególnie miłe doświadczenie, bo okazuje się, że kiedy otwieramy się na pomoc innych, ona po prostu przychodzi.

Kiedyś myślałam, że jak nie proszę innych o pomoc: w domu, w pracy, na ulicy to świadczy o mojej samodzielności i zaradności. Myślałam, że prosząc staję się zależna od innych i dlatego tego unikałam. Dziś wiem, że to właśnie wtedy, kiedy daję sobie przyzwolenie na pomoc ze strony innych staję się wolna. I tak naprawdę wcale nie oddaję swojego życia w ręce innych, ale biorę je w swoje własne. Okazuje się, że nie jestem skazana na to, czy dana osoba zauważy, że jestem w ciąży, bo przecież ja sama mogę jej o tym powiedzieć.

Pewnie nie będzie dla Was zaskoczeniem, gdy napiszę, że jest taka jedna osoba w moim życiu, która każdego dnia uczy mnie, że dostrzeganie swoich potrzeb i proszenie o ich zaspokojenie jest czymś naturalnym. Szkoda, że tę naturalność gubimy gdzieś z wiekiem. Dobrze, jak przynajmniej od czasu do czasu sobie o niej przypominamy.

Poród

Poród – tylko naturalny, rodzinny, bez znieczulenia, koniecznie w pozycji wertykalnej. Tak, to bardzo niepokojące, że ilość cesarek rośnie z roku na rok. Dobrze, że nas to nie dotyczy. Śmieszko to nic, że w 33 tygodniu dalej siedzisz na pupie. Ja też nie chciałabym stać na swojej głowie. Spokojnie Kruszynko masz jeszcze czas, tylko obróć się Kochanie… 35 tydzień. Hm… Ty się chyba już nie odwrócisz, prawda? Ale jak to Malutka, mama tyle z Tobą rozmawiała, odwróć się tak będzie lepiej. Przeciskanie się przez kanał rodny wpłynie na całe Twoje życie, no i kontakt skóra do skóry zaraz po porodzie, no i tata będzie z nami.

Jednak cesarskie cięcie: pewnie nie zobaczysz Śmieszki przez 24 godziny, to nic będziesz wtedy spała. Po cesarce dochodzi się do siebie co najmniej przez miesiąc.

 Godzinę po porodzie jesteśmy już we trójkę – razem, szczęśliwi jak nigdy dotąd. Tydzień po operacji mogę już śmiać się, prawie nic mnie nie boli. Tylko taki suwaczek pod brzuchem mi został.

***************

 Kto powiedział, że poród naturalny byłby lepszy dla naszego dziecka. Dla mnie? Dlaczego już wtedy kiedy Śmieszka była jeszcze w brzuchu chciałam za nią zdecydować co będzie dla niej lepsze. To takie typowe: mama wie najlepiej. Nie!

Siła

Jestem w 9 miesiącu ciąży. Mój brzuch dalej jest dosyć mały. Ludzie nie widzą, że noszę w sobie dziecko. Wyglądam po prostu na małą pulchniutką piłeczkę. Stoję i boję się. Autobus rusza i hamuje. Stoję i boję się, że o coś uderzę i skrzywdzę Śmieszkę. Nawet nie mam w sobie złości na ludzi wokoło, którzy nie zauważają ciężarnej. Kilka razy liczę do dziesięciu: jeden, dwa, trzy… poproś tego pana żeby Ci ustąpił, to nie jest trudne… I znowu: jeden, dwa, trzy… Za piątym razem zaczynam słyszeć wydobywające się z moich ust słowa: Przepraszam, czy mógłby mi Pan ustąpić? Jestem w ciąży i boję się o moje dziecko. Oczywiście – słyszę z uśmiechem. Siadam      i odczuwam spokój. Głaskam brzuch. Śmieszka jest zadowolona. Ja czuję jak rosnę, jestem silniejsza.

Ciało

Myśląc o ciąży bardzo chciałam zachować zgrabne ciało i mieć piękny, wystający, okrągły brzuszek. Obiecałam sobie, że zrobię wszystko aby nie jeść za dwoje a dla dwojga. Będę kupowała nowe ubrania – to nic że drogie i na kilka miesięcy, zrobię wszystko, aby pięknie wyglądać – dla siebie, dziecka i dla męża aby wiedział, że nie odsunęłam go na dalszy plan.

Z każdym dniem moje ciało rosło wszędzie tylko nie na brzuchu. W siódmym miesiącu bez problemu mogłam zatuszować to, że jestem w ciąży. Mój brzuch nie był okrągły nawet w dniu porodu. Drogie kremy nie powstrzymały powiększających się rozstępów, jedzenie marchewki wcale nie hamowało tycia. Wszystko było inaczej niż sobie zaplanowałam.

**************************

Zaakceptuj swoje ciało i zmiany jakie w nim następują, twój brzuch nie jest za duży, za mały, jest idealny dla twojego dziecka.